Monday 23 September 2013

Happy Birthday to me!

Wszystko idzie jak po masle. Mam sporo pracy, klienci pamietaja mnie jeszcze sprzed 2 lat i mimo ze castingow nie ma zbyt wiele, to jednak pracuje prawie codziennie. 

Mialem szczescie pracowac ostatnio z dziewczyna z Polski, piekna Paula Bulczynska oraz Rosjanka, ktora wygladala jak jej siostra blizniaczka do tego stopnia, ze po make upie trudno mi bylo rozroznic ktora to ktora.



To wlasnie rosyjska blizniaczka Pauli.

a to Paula :)


po make upie.

Paula na trampolinie (mnie to ominelo niestety :P)

pycha lunch na sesji (po prawej fioletowy sok z kwiatkow groszku wonnego - Tajowie uzywali ich kiedys rowniez jak henny jako barwnika)

W noc z piatku na sobote postanowilem wyjsc na miasto swietowac swoje 27 urodziny - bylo naprawde mega, mnostwo ludzi, usmiechniete twarze i super zabawa. Zazwyczaj o to dosc trudno jak sie jest na drugim koncu swiata, ale na szczescie spotkalem tu milion znajomych z roznych stron globu.

Zaczynaja sie castingi na tutejszy fashion week, ktory odbywa sie w pazdzierniku. Nie moge sie doczekac, bo to naprawde super frajda. :)

W miedzyzasie odkrylem piekna mala restauracyjke, w ktorej zamowilem sobie salatke z surowymi krewetkami, mieta, przepekla ogorkowata (po ang. bitter gourd, bardzo malo popularne w europie warzywo, nigdy nie widzialem w sklepach), czosnkiem i oczywiscie duza iloscia zielonego chilli, limonki i sosu rybnego. Musze tam jeszcze zajrzec!



I taki maly akcent kolorystyczny - dzieciaki w tajskich szkolach maja mundurki w kolorze fuksji z nadrukowanymi kwiatkami :D


A ta dwucielesna koza straszy na castingu marki Issue, ktora w tym sezonie produkuje ubrania z prawdziwymi skorupkami blyszczacych zielonych zukow (pytalem - nie sa zabijane, uzywa sie skorupek z juz martwych zukow znalezionych w lesie)



Tuesday 17 September 2013

work hard play hard

Wczoraj postanowilismy z moja tajska sasiadka z okazji burzy uraczyc sie pysznym hotpot - cos a la japonskie shabu-shabu, ale w efekcie koncowym przypominajace tom yam goong. Na 5. pietrze naszego apartamentowca znajduje sie basen, sklepik i miejsce, gdzie mozna sobie zamowic jedzenie, ktore dowoza z innego pietra na telefon. Majac to szczescie, ze Maya jest Tajka i zna te wszystkie smakolyki w mowie ojsczystej, zamowilismy wlasnie to:
Gliniany kociolek wypelniony wywarem z kurczaka z trawa cytrynowa i liscmi kaffir przyniosl nam pan w japonkach z usmiechem na twarzy stawiajac oboj ogromna tace z roznymi swiezymi ziolami, dwoma kurzymi jajami, surowymi pokrojonymi piersiami kurczaka, kalmarami, krewetkami i wieprzowina oraz z makaronem ryzowym, kapusta pekinska i dwoma spodkami sosow - slodkiego chilli i rybnego z dodatkiem chilli, czosnku i kolendry. Maya wrzucila cale mieso i wiekszosc ziol do srodka i tak sobie siedzielismy sliniac sie i czekajac az mieso dojdzie. Niesamowita frajda. Wylawiane skarby macza sie w sosach i natychmiast pozera. Na dokladke zamowilismy smazone w glebokim oleju krokiety z kurczaka z bazylia, kolendra, czosnkiem i chilli, superchrupiace z zewnatrz i aromatyczne i gorace w srodku z sosem ktory jak prawie wszystkie tajskie sosy skladal sie glownie z chilli, ale tym razem rowniez pasty krewetkowej, cukru i czegos jeszcze, co trudno bylo mi zidentyfikowac, a angielski sasiadki nie wystarczyl zeby to przetlumaczyc ;)

Po krotkim snie, bo w nocy obejrzalem 3-ci odcinek masterchefa, gdzie okazalo sie, ze umiem lepic pierogi i uszka, a moje placki ziemniaczane nie pozbawiaja mnie fartucha, wstalem i juz nieco spozniony pojechalem na sesje, gdzie bez zdziwienia zauwazylem, ze jestem pierwszy, poniewaz Tajowie maja gdzies bycie punktualnym i lubia sobie pospac. w nagrode dostalem tam na sniadanie kleik ryzowy, ktory od chinskiego congee rozni sie dosc sporo konsystencja - ziarna ryzu sa dalej niesklejone, a woda nie tak gesta, oczywiscie wszystko z chilli, ziolami i owocami morza. Nie wybrzydzalem :)


pychota!


bakstejdz!


gazylion outfitow i szalone stylistki, ktore wszedzie widza niedoskonalosci mankietow, nogawek, kosmykow wlosow sprawily ze cale cialo mialem usztywnione po tej sesji, ale klient nasz pan ;)


i tradycyjnie jedzenie po! czasem mam wrazenie, ze oni sie umawiaja wlasnie na sniadanio-luncho-kolacje, a nie produkcje katalogu.


A teraz sen i jutro znowu poloneza czas zaczac czyli najpierw sesja dla tutejszego centrum handlowego, a potem moj pierwszy dzien jako PR tej wlosko-francuskiej restauracji, o ktorej wspominalem.

tu link:

Monday 16 September 2013

Welcome to Bangkok!

Witam wszystkich! Pewnie znacie mnie glownie z polskiego Masterchefa, ktory dopiero niedawno pokazal sie na ekranach. Obecnie jestem w Tajlandii - siedze tu juz od 2,5 tygodni i widoki sa naprawde super. Postaram sie Wam przyblizyc moje zycie tu, lokalna kuchnie i pokazac Bangkok swoimi oczyma. Przylecialem na 3-miesieczny kontrakt z agencja, wiec jeszcze troche tu zagrzeje miejsca. A tutaj pare zdjec, zeby wszystkim oczy zzielenialy z zazdrosci.









Probowalem tez tutejszej kuchni i zakupow na lokalnym rynku ulicznym, ktory rozklada sie i zwija niemal rownie szybko o nieokreslonych porach i trudno za tym nadazyc...




Feeria kolorow, smakow, zapachow i wszystko za poldarmo! Raj na ziemi. Staram sie pytac mojej tajskiej przyjaciolki, co i jak sie przygotowuje i moze niedlugo w mojej zbyt skromnej kuchni tutaj postaram sie cos przyrzadzic. Zrobilem juz ostatnio Tom Yum Goong czyli pikantna zupe z owocami morza, limonka, mlekiem kokosowym, trawa cytrynowa, chilli, galangal i liscmi kaffir, ktora jest po prostu przenajsuper, ale na pewno nie na kazde europejskie podniebienie, bo jesli poprosze w tutejszej restauracji o "spicy", dostane tylko szczypte chilli w tym daniu, ale tajska wersja to naprawde hardkor i jednym ze sztuccow jest chusteczka, ktora trzeba co chwile ocierac pot z twarzy. Moja sasiadka zabrala mnie rowniez na lunch niedaleko naszego osiedla, gdzie dostalismy grillowana rybe oproszona sola morska i wypchana cytrusowymi aromatycznymi ziolami. Podaje sie ja z makaronem ryzowym, swiezymi liscmi bazylii tajskiej, kolendry, miety i paru jeszcze niezidentyfikowanymi przeze mnie swiezymi ziolami oraz z ostrym sosem na bazie sosu rybnego, chilli, czosnku i kolendry. Niebo w gebie, a ryba jest superdelikatna i na pewno jeszcze kiedys zakroluje na jakims polskim przyjeciu z grillem, zeby wzbudzic pare okrzykow "wow" i kilka mlasniec ozorem.

Niestety poza wylegiwaniem sie przy basenie i jedzeniem samych pysznych potraw musze rowniez pracowac - w zwiazku z tym jezdze po bangkoku caly dzien pokazujac sie na castingach i robiac zdjecia dla tutejszych marek i magazynow...



Pokaze Wam nowe zdjecia jak tylko wyjda do druku, a to taki maly bekstejdz ;)

Zaczalem tez promowac jedna z tutejszych restauracji z kuchnia francusko-wloska. Organizujemy kolacje dla modeli i modelek, wiec bedzie niezly fun co kazda srode. :)




Postaram sie zrobic update jak tylko beda jakies niusy.